Layout by

niedziela, 19 czerwca 2016

dziecko, fumetsu, upadek

5 komentarzy:
Zawiesiła plecak na ramię. Nie był ciężki, w końcu nie miała za bardzo co spakować. Madara jednak nadal przyglądał się pomieszczeniu. Dziewczyna spojrzała zirytowana na lisa.  
— Przyjdą tu. — Odwrócił się w jej stronę. Brunetka momentalnie się spięła. Przeczesała palcami włosy, które nie do końca były rozczesane.  
— Nas już tu nie będzie. — Włożyła buty chcąc zakończyć temat. Czuła dziwną suchość na samo wspomnienie swoich znajomych. Nie miała ochoty ich już kiedykolwiek spotykać. — Idziesz czy zostajesz? — Zwierzak bez słowa wskoczył jej na ramię. Zamknęła mieszkanie i ruszyła na sam dół. Nie wiedziała, że chodząc po mieszkaniu obudziła Naturo. Chłopak mieszkający tuż pod nią teraz wyglądał przez wizjer.  
Czuł dziwną konsternację, widząc jak Kasai rozmawia z lisem. Po chwili zignorował to czując, że nie zdoła dłużej opierać się senności. Zwłaszcza, kiedy w końcu nikt nie chodzi mu po suficie. 
Kiedyś kupię sobie dom. Żadna baba nie będzie mi chodziła nad głową. 

~ * ~

Kiedy drużyna siódma zebrała się pod bramą, pojawiła się Hokage. Dzieciaki zaskoczyło pojawienie się kobiety. W końcu dała im wszystkie wytyczne. 
— Cieszę się, że udało mi się was spotkać. — Kiwnęli w jej stronę na przywitanie.  
— Czy coś nie tak? — zapytała Sakura. Blondwłosa pokręciła przecząco głową. Rozejrzała się dookoła. Jakby lekko niepewna co zaskoczyło Haruno. 
— Oba-chan, śpieszymy się — Naruto zaczął energicznie pokazywać na bramę. Uzumaki nie mógł się doczekać by Gaara pokazał mu jakie obowiązki spoczywają na Kage. Niestety ostatnim razem nie miał zbyt wiele czasu dla niego. Obiecał jednak, że następnym razem będzie inaczej 
— Rozumiem — przytaknęła. — Chciałabym was tylko prosić żebyście mieli oko na Yumehe. — Naruto jak i Sakura w przeciwieństwie do Saia byli zaskoczeni. Spojrzeli po sobie. 
— Oczywiście. — Brunet uśmiechnął się. Przechylił głowę na bok. — Postaram się aby niczego nie spartolili.  
~ * ~ 

Kasai Yumeha zeszła ze zwierzęcia które obecnie miało około dwa mety wysokości. Marada nie był zachwycony, iż służył jako transporter. Zwłaszcza, że zgłodniał. Pokręcił łbem, a następnie rozciągnął się po dniu podróży.  
— Musisz mnie nakarmić. — Postać kitsune spowiła czerwona mgła, by następnie siedział na trawie dwudziestocentymetrowy lisek. Yumeha poprawiła koszulę. Kucnęła przed Madarą i wystawiła w jego stronę nadgarstek. 
— Byle szybko. — Jedyną oznaką bólu, kiedy zwierzę wbiło się w jej skórę były mocno zaciśnięte wargi. Stróżka szkarłatnej cieczy spłynęła z jej nadgarstka. 
(…) Dojście do murów obronnych Suny zajęło jej ledwie półgodziny. Jeszcze nim przekroczyła bramę naprzeciwko niej szła blondwłosa dziewczyna. Kasai nie mogła już wytrzymać. Mimo towarzystwa nieznajomej zdjęła buta i wysypała z niego pisek. To samo ku zaskoczeniu Temari zrobiła z drugim. 
— Nie krępuj się. — Uderzyła dłonią w but. Chciała upewnić się, że nic nie zostało. Zielonooka nie wiedziała jak ma zareagować w takiej sytuacji.  
— Więc ty jesteś Kasai Yumeha? — Wolała się upewnić. Pisząc list do Hokage spodziewała się, że kobieta wyśle kogoś tak... Sama do końca nie wiedziała jak ocenić obecną sytuację. Jednak momentalnie wzięła się w garść. Tutaj chodziło o życie Gaary. 
 Taaa... Więc skoro ty wiesz kim ja jestem, to wypadałoby abyś się przedstawiła. Wiesz taka kultura. — Posłała jej z lekka kpiący uśmiech. Nie miała zamiaru szukać tu przyjaciół.  
— Racja, wybacz. Jestem Temari, łącznik Sunagakure i Konohagaue. 
— Mogło być samo imię — mruknęła pod nosem. Jednak na tyle głośno by zielonooka to usłyszała. Temari wzięła głęboki wdech na uspokojenie.  
— Mam nadzieję, że podróż za bardzo cię nie zmęczyła. Jeżeli jednak... 
— Nie, obejdzie się. — Ruszyła za dziewczyną ostentacyjnie rozglądając się po bakach. Dopiero po chwili przyjrzała się włosom kunoichi. Wzięła kosmyk własnych między palcami i zastanowiła się jak wyglądałaby w podobnej. 
~*~ 

 Pochyliła się nad łóżkiem gdzie spał rudowłosy i ku zaskoczeniu rodzeństwa Kazekage pociągnęła za włosy. Chłopak jednak nie zareagował w jakikolwiek sposób.  
— Co ty robisz?! — krzyknęła blondwłosa zdezorientowana poczynaniami Kasai. Ta nawet nie odwróciła wzroku od Gaary i zaczęła formować pieczęci. 
— Jeżeli ci coś nie pasuje to wyjdź. — dłonie dziewczyny spowiła zielona poświata chakry, jednak tym razem bez srebrnych drobin. Lewą dłoń przyłożyła do głowy, natomiast prawą do serca Kazekage chcąc wychwycić główne strumienie chakry. Skrzywiła się widząc w jakim są stanie. — No i zajebiście — mruknęła pod nosem odsuwając się od chłopaka. Sprawa nie wyglądała za ciekawie. Przyczynę znalazła niemal od razu jednak w obecnej sytuacji nic to jej nie dawało. 
— I co? Znalazłaś coś? — Kankuro słyszał co mruczała do siebie i czuł gdzieś w sobie paniczny lęk o młodszego brata. Yumeha jednak nie wyglądała na kogoś przed kim można by się otworzyć. 
 Taa. Jakiś czas temu był ranny, nie? Gdzie ten kretyn co go leczył? — Zmrużyła oczy odwracając się w stronę rodzeństwa. Schowała ręce do tylnych kieszeni spodni. Wiedziała, że Madara, który położył się na dywanie obok łóżka pacjenta nie śpi mimo, iż skręcił się w kłębek.  
— Najpierw nam powiesz co z Gaarą. — Kasai wzniosła oczy ku górze słysząc warunek Temari. Jej bratu pozostał jakieś pół dnia życia, a ta chce rozmawiać. 
— To — skinęła głową w stronę nieprzytomnego — ma dwanaście godzin zanim zakażenie wda się do serca i zablokuje jeden z dwóch głównych transporterów chakry. Zainfekowane ma już jakieś sześćdziesiąt pięć procent kanałów… Chcesz słuchać dalej? 

~ * ~ 

 Sakura. — Blondyn usiadł obok dziewczyny. Ognisko paliło się powoli dając im przyjemne ciepło. — Ona chce znowu odejść. — Oczy Sakury rozszerzyły się.  Nie od razu zrozumiała o co mu chodziło, a przynajmniej nie chciała wiedzieć.
— O czym ty mówisz? — Szturchnęła patykiem ogień. Nie umiała powstrzymać lekkiego drżenia głosu. Sai spojrzał nad nich znad książki. Czuł jakieś ukłucie w sercu widząc jak Naruto przysunął się do Haruno. Przeleciał kilka kartek wstecz.  
— Tutaj pisze, że kiedy ktoś jest zbyt długo oddalony od osób z którymi wcześniej miał silne więzi ma trudności z przystosowaniem się z powrotem do nich. Boi się, czuje presję, że oni albo ona zmieniła się zbytnio i nie... 
 Sai. — Różowowłosa wstała ze swojego miejsca. Strzelała kostkami rąk, podchodząc do niego. 
— Tak Sakura? — zapytał będąc nieświadomy swoich dalszych losów. 
— Dawaj to! — krzyknęła i nim ktokolwiek zdążył zareagować książka trafiła w ogień. Przerażony chłopak momentalnie podbiegł do ogniska i niewiele myśląc próbował wyciągnąć z niej swoją własność. Momentalnie s sparzył. 
— To boli. — Przyjrzał się obolałej dłoni, a następnie jego wzrok zsunął się na książkę trawioną przez ogień.  
— Nawet mnie nie denerwuj. — Naruto ignorując sprzeczkę przyjaciół położył się na ziemi. Wszelkie krzyki dziewczyny czy naiwne chodź szczere odpowiedzi Saia dochodziły do niego jak przez szybę. Nie powiedział im, że słyszał rozmowę Kasai z lisem. Nas już tu nie będzie. Przewrócił się na drugi bok.  
— CO?! MAM KRZYWE WŁOSY?! — Złapała go za kurtkę i z całej siły przywaliła. Jednak to go w żaden sposób nie zraziło. 
— Ale dzięki temu ludzi patrzą na twoje włosy, a nie na źle osadzone oczy. — Uzumaki zamknął oczy słysząc jak Haruno wyżywa się na Saiu. Może gdyby tak nie przejmował się słowami Yumehy interweniowałby w obronie Saia. 

(…) Podróż Drużyny Siódmej do Suny trwała dwa dni. Oczywiście między brunetem, a Haruno dochodziło do spięć. Chłopak cudem uchronił całe uzębienie. Kiedy tylko udało się im przekroczyć bramę wioski doszedł do nich Kankuro. 
— Dobrze, że już jesteście. 
— Nam również miło cię widzieee... — Haruno zacięła się widząc dziewczynę do której podszedł mężczyzna ze skrzynką. Brunetka przejrzała pobieżnie jej zawartość, a następnie wysłała mężczyznę w jakimś kierunku. 
Kasai odwróciła się w ich kierunku jednak zignorowała shinobi liścia. Nie było to nic ostentacyjnego, lecz uderzyło w Sakurę. Najzwyczajniej w świecie ruszyła w kierunku szpitala, gdzie udał się mężczyzna ze skrzynią. 
— Macie bardzo osobliwą przyjaciółkę. — Kankuro w lot zrozumiał na kim spoczywa ich wzrok. Chłopak przez te dwa dni zdołał w jakimś mniejszym stopniu przywyknąć do inności Yummehy. Przez ten czas dowiedział się jednego — przemilczeć jej wygląd.  
— Czemu nie przywitał nas Gaara? 
~ * ~ 

Boruto po raz kolejny próbował w jakiś sposób uszkodzić kraty swojej celi. Jednak skończyło się na kolejnej kłótni ze strażnikiem więziennym. Bezradny chłopak opadł na podłogę. Zastanawiał się jak w ogóle się tutaj dostał. Kiedy błądząc we wspomnieniach przypomniał sobie kłótnię z ojcem uderzył pięścią w ziemię. 
— Jestem tak blisko niej. — Sześciolatek z trudem powstrzymywał łzy. Drżącą i obolałą dłonią wyciągnął zdjęcie z wewnętrznej kieszeni bluzy. Fotografia była w opłakanym stanie. Gdzieniegdzie podarta, tam zagięta, jednak nadal było na nim  widać. 
— Wychodzisz. — Blondyn spojrzał zaskoczony na mężczyznę, który stanął przed celą. Już od samą postawą budził respekt.— Shinobi Wioski Liścia po ciebie przyszli. — Boruto momentalnie wstał i wybiegł przez otwartą celę. 
—Ej! — krzyknął, kiedy strażnik złapał go za bluzę.  
— Spróbuj tylko uciec, a przekonasz się do czego są zdolni ninja z Piasku. — Dziecko mimowolnie zadrżało. Resztkami godności zdołał jedynie spojrzeć mu w oczy. Muszę szybko stąd uciec. 

(…) Kiedy tylko Boruto wyszedł z budynku poczuł jej chakrę. Momentalnie chciał pobiec w jej kierunku, jednak powstrzymała go świadomość, że i tak nie ucieknie strażnikowi. Ruszył niechętnie, pchnięty przez mężczyznę. 
— Czemu stoisz? Rusz się! — Jednak blondyn stanął w miejscu. Jego błękitne oczy zaszkliły się, kiedy tylko uświadomił sobie kogo widzi. Niewiele myśląc ruszył biegiem w stronę niczego nie świadomej dziewczyny. 
— Znalazłem, znalazłem cię! — krzyczał wtulając się w Kasai. Ta jednak była zbyt zaszokowana by w pierwszej chwili jakkolwiek zareagować. Dopiero kiedy pojawił się przed nią strażnik zaczęła próbować się jakoś uwolnić.  
— Młody opanuj się! — Złapała go za ręce próbując się uwolnić. Chłopak jednak ścisnął ją jeszcze mocniej, jednocześnie ciągnąc za włosy. Tego było dla niej za wiele. 
— Jesteś taka ciepła. — Zesztywniała słysząc te słowa. Dziecko nadal wtulając się w Yumehe nie zauważyło jak ta sztywnieje. Sama nie była do końca pewna jak ma zareagować na to.  
— Ciągniesz mnie za włosy — wydukała. Sześciolatek momentalnie rozluźnił uścisk i spojrzał na Kasai. Czuła się mocno skołowana. 
 Jesteś tak samo piękna jak na zdjęciu! — W jego błękitnych oczach widać było zachwyt. Strażnik złapał blondyna w pasie by następnie przerzucić go obie przez ramię.  — Ej! Puszczaj mnie! — Boruto zaczął wierzgać się na strażniku ten jednak był nieugięty.
— Uspokój się! — huknął na niego zupełnie ignorując obecność Kasai. Brunetka w pierwszych sekundach nie wiedziała jak ma zareagować na zaistniałą sytuację. Czuła delikatne kłucie gdzieś z tyłu widząc dziecko. 
— Chcę do Yu! Puszczaj! — Strażnik zirytowany piskami Boruto już opuszczał wolną dłoń na kark chłopaka chcąc pozbawić go przytomności. Nim jednak jego dłoń choćby dotknęła chłopca Kasai chwyciła jego nadgarstek.
— Jesteś świadoma, że przeszkadzasz funkcjonariuszowi podczas służby? — Strażnik zmrużył i tak małe oczka i posłał w jej stronę wściekłe spojrzenie. W tej chwili przypominał niebieskookiej wściekłe zwierze. Leśnego dzika, któremu z pyska lecie piana. Masywnego, silnego ale głupiego i brudnego. Budził w niej odrazę.
— A ty podnosisz rękę na Shinobiego Liścia. Jako strażnik powinieneś znać swoje prawa.

~ * ~

— Sakurcia~ Wiesz gdzie poszła Yumeha? — Naruto nachylił się i spojrzał wyczekująco w stronę zielonookiej. Ta jednak wydawała się dziwnie przygnębiona co lekko zaniepokoiło chłopaka. 
— Nie. Zapytaj Temari lub Kankuro. — Rozejrzała się po pomieszczeniu. Trzy krzesła po ich stronie, jedno z prawej strony oraz drugie naprzeciwko ich trójki. 
— Jesteś okrutna — Uzumaki oparł głowę na stole. Nudziło mu się i to bardzo. — Tak tak, tika tak — powtarzał w kółko. Przynajmniej do momentu, kiedy Haruno nie uderzyła pięścią w blond czuprynę. Chłopak momentalnie wstał powalając krzesło na podłogę. — ZA CO?!
— Zachowuj się. — Upomniała go mocno zirytowana. W tej samej chwili drzwi otworzyły się. Oczom drużyny siódmej ukazał się sześcioletni chłopak, o blond włosach i błękitnych oczach. Tuż za nim stał rosły mężczyzna noszący strój shinobi piasku. Jednak najbardziej zaskoczyło drużynę siódmą to opaska liścia na czole dziecka.

~ * ~

Dziewczyna opadła wykończona na łóżko. Dzisiejsze zadanie, a raczej jego część kompletnie pozbawiła jej sił. Przymknęła oczy czując każdy napięty mięsień swojego ciała, a serce boleśnie obijało się o żebra. Drzwi otworzył się, a w futrynie stanął blondwłosy chłopak. Jego popielata koszula jak i ciemne spodnie nadal miały ślady krwi, jednak była już zaschnięta.
— Zmęczona? — zapytał z lekką drwiną w głosie. Usiadł na łóżku, a następnie chwycił kosmyk włosów dziewczyny. Zaczął się nim bawić by po chwili przystawić do nosa. Czuł, że zaczyna uzależniać się od tego zapachu.
— Spieprzaj — mruknęła odwracając twarz w stronę Keizo. Ten tylko nachylił się chcąc musnąć jej usta. Kasai była jednak szybsza, a przy szyi blondyna momentalnie pojawiło się srebrne ostrze katany, która wcześniej oparta była o zagłówek. 
— Po co te nerwy?
— Wypad. — po ostrzu spłynęła stróżka krwi. Keizo odsunął się dając za wygraną.
— Po co te nerwy? Ja chciałem tylko cię rozluźnić. — Czuła do niego odrazę. Czuła odrazę do siebie. 
Jak mogłam tak nisko upaść? — Pytała siebie nie mogąc uwierzyć jak bardzo się stoczyła. Jednak świat Keizo i Meiji stał się jej światem. Nie było już odwrotu. Siedziała w tym gównie o wiele za głęboko.
Kasai odsunęła dłonie od klatki piersiowej Kazekage. Badanie mogła uznać już za zakończone jednak tutejsi medycy jakby chcąc zrobić jej nazłość chcieli robić jeszcze własne. Już w tej chwili mogła stwierdzić, że chakra, którą wcześniej zmodyfikowała i wprowadziła do organizmu chłopaka idealnie się do niego wpasowała.
— Skończyłam. Jesteś wolny. — Machnęła ręką w stronę Gaary dając mu do zrozumienia, że ma już iść. Mimo, że dzień chylił się ku końcowi Yumhę nadal targało to dziwne uczucie, a obraz blond chłopca nie chciał opuścić jej myśli.
— Stój — rzuciła w stronę rudowłosego, który stał już przy drzwiach. — Ten mały co go znaleźliście i ma być od Liścia. Co z nim?
— Godzinę temu spotkał się z drużyną siódmą. Jeszcze nic nie wiem na ten temat. — Już miał wychodzić, kiedy usłyszał ostatni słowa Kasai. 
— Radziłabym popracować nad dyscypliną twoich podwładnych. Za dużo sobie pozwalają.

Cała drżała nie wiedząc do końca co przed chwilą się wydarzyło. Spojrzała w stronę mężczyzny, który już od dłuższego czasu się nie poruszał. Jedynie plama krwi wylewająca się z jego ciała powiększała się. Czuła jak zbiera się jej na wymioty, a z oczu spływał strumieni krwi.
Zabiłam. Zabiłam go. — Powtarzała w myślach nie mogąc uwolnić się od zapachu krwi. Chciała uciec jednak potykała się o własne nogi. 
— I jak ty teraz wrócisz do domu? — Tuż przed nią pojawił się Keizo. Wysoki o zielonych oczach dziewiętnastolatek. Zlustrował jedenastolatkę z lekkim zniesmaczeniem na twarzy. Jednak mimo to chętnie oblizałby usta i to nie tylko swoje. 

~ * ~

— Hokage-sama. Melduję, że w jednej z północnych osad została zlokalizowana grupa Fumetsu. — Dopiero teraz mężczyzna w masce ANBU uniósł głowę by spojrzeć na kobietę.
— Więc dlaczego jeszcze ich nie wyeliminowaliście? 
— Cały oddział został wybity Hokage.

~ * ~

Keizo wszedł do pokoju szatyna zakładając na siebie koszulę. Materiał zakrył ślady po paznokciach i malinkach kobiety, która wybiegła z budynku nie mogąc znieść upokorzenia jakie zafundował jej blondyn. 
— Skończyłbyś z tymi kurwami. — Meiji uniósł wzrok znad książki. Zielonooki pokręcił głową. 
— Wiesz, że muszę jakoś odreagować. Szkoda tylko, że żadna nie jest chodź w połowie tak jak Hime. — Szatyn uniósł brew nie rozumiejąc kompana.
— Przecież nawet nie dała ci się dotknąć. W ogóle ostatnio jesteś jakiś niewyżyty. — Keizo usiadł na parapecie, a na jego twarzy wykwitł pobłażliwy uśmiech. Jego zdaniem Meiji marnował się stroniąc od kobiet więc skąd mógł wiedzieć co tak bardzo pociągało go w Kasai?
— Jak tylko ją dostanę, zobaczysz. Będzie krzyczała moje imię. — Nad Ogawą w jednej chwili zaczął padać deszcz. Gęsty i głośny odbijając się od szyby budynku. Tak jakby chciał zmyć ślady krwi ANBU, których ciała tonęły na dnie rzeki.


* fumetsu — 不滅   nieśmiertelność; nieśmiertelny; niezniszczalność; niezniszczalny; stałość; trwały

Żyję, ku waszej udręce!

Przepraszam za tak długie milczenie. Ten rozdział niezbyt lekko mi się pisało, jednak starałam się. Mogło mi wyjść trochę dziwnie, tak samo jak z zachowaniem niektórych postaci. Najgorzej chyba wyszło mi z charakterem Kasai, kiedy Boruto się do niej przyczepił. Oby nie wyszło tak sztucznie jak ja myślę XD
Dream,my World by dziecko-gwiazd